Okolice
Szczecina to kraina wielkich lasów. Na zachód od miasta rozciąga
się olbrzymia Puszcza Wkrzańska, a na wschód - rozległa Puszcza
Goleniowska. Południowa część Puszczy Goleniowskiej swym
charakterem odbiega od innych obszarów. Na ogół Zachodnie Pomorze,
a szczególnie okolice Szczecina, to kraj nizinny, bez większych
wzniesień i wzgórz. W kierunku południowo-wschodnim od Szczecina
krajobraz się zmienia: ciągnie się tutaj od rzeki Regalicy ku
jezioru Miedwie grzbiet wyżynny, pokryty lasem bukowym. Wzniesienia
te noszą nazwę Gór Bukowych.
Obecnie
w Góry Bukowe mieszkańcy Szczecina jadą w niedziele i święta na
wycieczki. Inaczej było przed wiekami. W niedostępnych lasach,
wśród jezior i mokradeł zakładano umocnione warownie zwane
grodami. W takich grodach mieszkali w dawnych wiekach książęta
pomorscy. Do grodów uciekała też ludność, gdy zbliżało się
niebezpieczeństwo, gdy wróg napadał na kraj. Do naszych czasów po
grodach tych pozostały siady wyniosłych wałów, otaczających na
ogół niewielki obszar ziemi w miejscach obronnych z natury. Czasem
wał otoczony był jeszcze fosą, czyli rowem napełnionym wodą,
który miał utrudniać nieprzyjacielowi dojście do grodu.
W
Górach Bukowych uważny wędrowiec znajdzie kilka takich grodzisk
sprzed ośmiuset czy nawet dziewięciuset lat. Jedno z nich jest w
pobliżu wsi Glinna i otacza je prastare podanie, pięknie
wyjaśniające pochodzenie herbu Ziemi Szczecińskiej.
Na
północ od wsi Glinna ciągnie się długie rynnowe jezioro, o
bardzo nieregularnym kształcie; przy jego północnym brzegu są
jeszcze dwa mniejsze jeziorka. Na przestrzeni pomiędzy tymi trzema
zbiornikami wodnymi, a więc w miejscu z natury bardzo obronnym,
książęta Pomorza Zachodniego zbudowali potężną twierdzę, która
miała zabezpieczać Szczecin od południa. Dniem i nocą czuwała tu
drużyna książęca, gotowa w każdej chwili do odparcia najazdu
wroga.
Był
właśnie piękny dzień wiosenny lat temu tysiąc, a może i więcej.
Książę wezwał do siebie rycerza Żelisława i polecił, by zbadał
puszczę położoną na południe od Jeziora Glinieńskiego. Wziął
rycerz z sobą kilku konnych wojów i ruszył na zwiady.
Zbliżało
się południe. Żelisław postanowił dać zasłużony wypoczynek
koniom i ludziom. Wjechali właśnie na polanę starej dąbrowy, gdy
oto nagle powitało ich donośne krakanie dziwnych ptaków siedzących
na najwyższym dębie. Czegoś takiego rycerze jeszcze nigdy w swym
życiu nie widzieli! Były podobne do małych lwów, ale ze
skrzydłami, głową i pazurami orła. Para dziwnych stworzeń
siedziała w gnieździe nie uciekając, ale jakby ciesząc się z
ukazania się rycerzy.
Żelisław
postanowił natychmiast powiadomić księcia o nadzwyczajnym
odkryciu. Szybko więc pchnął jednego z rycerzy do swego władcy.
Przed wieczorem książę z całym orszakiem podziwiał nie znane
nikomu tajemnicze ptaki. Był tak zachwycony nimi, iż postanowił
ptaka gryfem nazwanego uznać za swój znak herbowy. By nagrodzić
zaś Żelisława za jego odkrycie, nadał mu w dziedziczne lenno
ziemie znajdujące się w promieniu kilku mil. Wybudowano tu wkrótce
osadę i nazwano ją Żelisławcem.
Od
czasów tych minęły setki lat. Zmieniali się władcy Zachodniego
Pomorza, ale dawny herb przetrwał, i do dnia dzisiejszego Ziemia
Szczecińska pieczętuje się gryfem, a kilka miast pomorskich, jak
Gryfino nad dolną Odrą czy Gryfice nad Regą, stąd właśnie
wzięło kiedyś swe nazwy.
A
jak wygląda dziś Żelisławiec? Jest to wieś godna zwiedzenia. Ma
ona kształt owalnicy, a więc takiej osady, jakie dawniej na
Nadodrzu budowali Słowianie. Dwór Żelisława nie przetrwał do
naszych czasów. Podobno znajdował się on w miejscu, które obecnie
zajmują trany starego kamiennego kościoła.
Natomiast
dąb, na którym siedziały gryfy, nadal wznosi się ponad wsią.
Urósł potężnie, ma kilka metrów obwodu i jest obecnie chroniny
jako pomnik przyrody.
Czesław
Piskorski