Na
północ od Kołbacza, w pobliżu jeziora Miedwie, leży niewielka
osada o dziwnej nazwie Jęczydół. Stara to nazwa, sięgająca
czasów pogańskich.
Przed
wiekami na zboczu wzgórza znajdowało się wejście do jaskini.
Okoliczni mieszkańcy ukryli tu posąg Trygława, któremu przed
wprowadzeniem chrześcijaństwa oddawano cześć w gontynie,
wznoszącej się ongiś na miejscu dzisiejszego klasztoru w Kołbaczu.
Podziemna
jaskinia pogańska mieniła się w blaskach pochodni od srebra i
złota, przyozdobiono ją bowiem skarbami, wyniesionymi skrycie z
dawnej świątyni.
Nadal
składano tu dary Trygławowi i wyznawcy starej religii cieszyli się
widząc, że dary znikają. Bóstwo przyjmujące podarunki musiało
być dla nich łaskawe.
Znikały
jednak również i nagromadzone skarby. Początkowo tłumaczono
sobie, że to Trygław przenosi je potajemnie w bardziej bezpieczne
miejsce, a w odpowiedniej chwili wskaże swym wyznawcom nową
kryjówkę.
Wśród
wiernych znalazł się jednak ktoś niewierny i wysypał całą
jaskinię miałkim popiołem. Nazajutrz znaleziono ślady stóp
ludzkich koło skarbca świątyni.
Wśród
wyznawców Trygława zawrzało. Uczynili zasadzkę i niebawem
przychwycili trzech kapłanów, skradających się z workami po
skarby Trygława.
Nie
pomogły prośby i błagania. Na pół żywych ze strachu winowajców
zawleczono nad jezioro Miedwie, uwiązano kamienie u szyi i wtrącono
w odmęty. Od tej pory wśród ciemnych, wzburzonych fal jeziora
słychać nieraz jęki trzech topielców.
Podanie
mówi, że nie zaznają oni spokoju,, dopóki nie złożą w jaskini
wszystkich skradzionych skarbów. Ale trafić do niej nie mogą
ponieważ wejście jaskini dawno się już zawaliło.
Skarżą
się więc biedne duchy i lamentować będą aż do dnia, gdy ktoś
odkopie wreszcie wejście do ostatniej świątyni podziemnej bożka
Trygława.
Monika
Wiśniewska