Święto Wiosny


Złote promyki, wierne służki słoneczka, muskały swoimi świetlanymi skrzydełkami modrą taflę uśpionego jeziora. Ocknęło się połechtane różdżkami świetlików jezioro, przeciągnęło się leniwie, trącając swymi ramionami-falami nadbrzeżne szuwary i rozśpiewało szmerem codziennie nuconej pieśni porannej.

Hen, wysoko wzbiła się pod niebiosy mała, czarna jaskółeczka, dzwoniąc swym srebrnym głosikiem piosenkę o wiośnie. Posłyszały ją tataraki i trzciny, wychyliły swe szmaragdowe główki i rozniosły radosną wieść dokoła. Uciekła hen, za góry i bory sroga starucha zima, a z nią swary, choroba i śmierć, a powróciła młoda piękna wiosna, niosąc ludziom w dani kwiaty, pogodę i śmiech. Wiosna, wiosna! Rozdzwoniło się przestworze, jezioro i ziemia.

Wtem... krążąca nad szmaragdową tonią srebrzysta mewa zaskrzeczała swoim piskliwym głosikiem i... wszystko ucichło. Zastygło, zamarło jezioro, wsłuchane w jakieś płynące falą szmery.

Po chwili spośród drzew przytulonego do skraju jeziora gaju wyłoniła się roześmiana, rozbawiona gromada dziewcząt i chłopaków, popychając przed sobą olbrzymią kukłę ze słomy, ubraną w jakąś fantastyczną szatę, a może po prostu, łachmany. Na jasnych i ciemnych włosach dziewczęcych śmiały się i radowały świeżą barwą wianki dziewicze i zerkały ciekawie zza pasków i z szat maleńkie główki pierwszych kwiatów. Młode, niefrasobliwe twarze i błyszczące radością i pustotą oczy mówiły za siebie o szczęściu i weselu goszczącym w sercu.

Wnet cała gromada znalazła się u stóp rozmarzonego jeziora i ze śmiechem, dogadywaniem i wesołymi okrzykami, potrącając wepchniętą kukłę wyobrażającą Marzannę, do wody. Trysnęła strumieniem w górę woda, zamigotała srebrem i tęczą, i opryskała nachyloną nad jeziorem młodzież.

Ze świeżych ust malinowych wypłynął złocistą kaskadą młody niefrasobliwy śmiech.

Ze śmiechem i piosenkami rozbiegli się chłopcy i dziewczęta po zielonym lesie, radując się młodością, wiosną i kochaniem.

A tymczasem biedna, tak źle potraktowana przez ludzi i jezioro kukła Marzanna obmacywała swe stare potłuczone kościska, żaląc się i biadoląc. Lecz nikt nie słuchał tych żali i skarg, jezioro znów rozdzwoniło się szmerem szmaragdowych fal. Zadumany, tęskny gaj rozbrzmiał pieśnią ptaszęcą, tataraki i trzciny - plotkarki opowiadały wychylającym się z ziemi złocistym kaczeńcom przeróżne dziwy i baśnie.

Maleńkie świetliki słoneczne pląsały po srebrnej fali, a czarna jaskółeczka głosiła pieśń o wiośnie.


Dziewanna Roji